Od długiego czasu odnoszę wrażenie, że środowisko coachingowe „kisi się we własnym sosie”. Coraz więcej ludzi dzięki pewnym medialnym postaciom ma błędne, a często bardzo negatywne poglądy na temat coachingu i bycia coachem. Wylewa żale na zamkniętych forach, że tak nie można i jak to tak w ogóle… Media w temacie coachingu zdominowane są przez kilka nazwisk, które ciągle pompują i tak nadwyrężony już balon. To czas ciężkiej pracy i rola odpowiednich osób i instytucji aby zderzyły się z medialną rzeczywistością. Aby poza „hasztagami” zaczęły działać też w „realu” tj. poza coachingową bańką, bo to tam są ludzie którzy coacha potrzebują.
Dla jasności coaching nie jest trenerstwem. Trenerem jest się wtedy kiedy się kogoś trenuje, a w coachingu to Klient sam „trenuje siebie”, eksploruje swój świat wewnętrzny i zasoby aby osiągnąć swój cel i pojednać się sam ze sobą.
Coaching nie jest też publicznym przemawianiem i prowadzeniem mów motywacyjnych. To relacja, a w relacji potrzeba więcej niż jednego człowieka który dzieli się tym co ma do przekazania rzeszy ludzi którzy go słuchają.
Można kręcić głową, że ludzie tak myślą, ale my coache sami sobie jesteśmy winni, bo cicho przyzwalamy na taki obrót spraw. Telewizja, zdarza się że nawet prasa tabloidowa, ale zwłaszcza polski internet pęka ze śmiechu z kolejnych pomysłów polskich mówców motywacyjnych, których z marszu nazywa się coachami bo zajmują się rozwojem osobistym. Jeden chce do Ameryki, drugi leczy to i tamto siłą woli, a trzeciemu ktoś ukradł marzenia (z naciskiem na „kurwa” i „do chuja” 😉 ) Daje to pole do popisu, wszelkiej maści domorosłych kołczów z YouTube, a stąd już blisko do całkowitego zdeprecjonowania wartości tego rodzaju metody. I żeby było jasne, najbardziej znani i najlepsi mówcy w Polsce są często świetni merytorycznie, znają się na marketingu i tworzeniu marki osobistej i nie raz byli dla mnie inspiracją. W efekcie, masa ludzi zajmująca się rozwojem osobistym tylko burknie coś na swoim Facebooku i wyleje żale w zamkniętych grupach.
Niestety większość z nas prawdziwych coachów bez doświadczenia i wiedzy na temat marketingu i sprzedaży nie ma szans w starciu z rekinami i nawet godzi się z tym (jak ostatnio przeczytałem na blogu jednej z koleżanek po fachu), że coaching to zawód niemedialny i mało sprzedażowy. Hmm… Tysiące ludzi na całym świecie których jakość życia poprawiła się w wymierny sposób i większa część światowego biznesu, która dzięki pracy coachów zwiększyła zyski, rozwinęła się i stworzyła przyjazną kulturę organizacyjną nie jest dowodem na to właśnie, że jest?!
Może coaching w dzisiejszym wydaniu ma kilkudziesięcioletnią historię ale korzenie tego sposobu pracy z drugim człowiekiem np. W kulturach wschodu sięgają kilku tysięcy lat!!! To są olbrzymie zasoby z których należy korzystać i pokazać czym jest to, czego tak zaciekle bronimy w swoich kręgach. Wykorzystać i pokazać w realnym życiu w opozycji do tych, którzy świadomie lub nie przekłamują faktyczny obraz coachingu.
Oddzielmy więc pojęcia mowy motywacyjnej i trenerstwa od coachingu sensu stricte. Rzecz jasna, można być coachem i trenerem ale trenerstwa coachingiem nie nazywajmy a tym samym wystąpienia jednego czy drugiego pana w TV czy internecie.
Suma Summarum wszystko sprowadza się do wyedukowania społeczeństwa, aby potrafiło te rzeczy odróżnić. A to się nie zadzieje, kiedy oddamy palmę pierwszeństwa osobom, które sprzedać się potrafią a coachami zwą się na fali popularności szeroko rozumianego rozwoju osobistego. W efekcie coaching i zdrowe narzędzia rozwoju osobistego pod strzechy nie trafią tak jak ma to miejsce na zachodzie już od dawna… bo po prostu nie zostaną tam wpuszczone.
Piotr.