ROZMOWA Z LECHEM DYBLIKIEM, ŁÓDŹ DN. 10.06.2016
CZĘŚĆ II
Czym dla Ciebie jest szczęście?
To jest rzecz o której często myślę. W życiu ciągle byłem z czegoś niezadowolony, coś mi ciągle szło nie tak. Nie pasowała mi moja rodzina, czułem się niedoceniany w pracy. Takie życie pełne pretensji do całego świata. W zasadzie wiele rzeczy mi się udawało, ale to cały czas było za mało, bo uważałem, że zasługuję na więcej.
Kiedyś w górach siedziałem w swojej chałupie, deszcz padał, a ja miałem takie… doznanie szczęścia. To jest takie uczucie które człowiek ma parę razy w życiu tylko. To jest po prostu doznanie bezgranicznego szczęścia. I za tym poszła taka refleksja, że moim życiu wszystko gra, że wszystko jest na właściwym miejscu.
Dlatego że doświadczyłeś tego?
Nie, to była refleksja która za tym poszła. W sumie mam ciekawe życie. Mam świetną rodzinę, mam okazję w pracy robić ciekawe rzeczy. Nic nie potrzebuję zmieniać i doskonałe jest to co jest samo w sobie. To nie istnieje na żadnej giełdzie. To, że inni mają inaczej to jest bez znaczenia, bo po prostu to co się dzieje w moim życiu jest pełne treści, pełne dobra i ja nic więcej nie chcę. Doskonale jest tak jak jest. To jest refleksja z którą żyją wiele lat.
Jedną najważniejszą rzecz na temat szczęścia zrozumiałem. Nie wiem czy naukowcy o tym piszą, czy nie. Mówi się o szukaniu szczęścia, robieniu czegoś żeby być szczęśliwym i ogólnie dążeniu do szczęścia. Okazuje się, że to wszystko jest gówno prawda. Szczęście cały czas jest z Tobą i to nie jest tak, że masz go szukać, tylko jedynym Twoim zadaniem jest zrozumieć, że jesteś człowiekiem szczęśliwym i że wszystko gra. Wszystkie te „sznurki” Ty masz w garści cały czas, tylko po prostu o tym nie wiesz. I nie jest tak, że musi się coś spektakularnego wydarzyć w Twoim życiu i wtedy będziesz szczęśliwy. Nie! To wszystko jest na miejscu z Tobą cały czas! I to jest kurwa numer!
Jak i kiedy tego w sobie szukać?
Wtedy kiedy sobie o tym myślałem to słuchałem Radia Rzeszów, gdzie była transmisja z izby wytrzeźwień w Przemyślu. I tam w tej Izbie Wytrzeźwień, dyrektor wykombinował, że jak ludzie wychodzą stamtąd na kacu, czują się fatalnie i jeszcze jest rachunek dość słony do zapłacenia, to tam leciała muzyka relaksacyjna (śmiech). Nie wiem czy we wszystkich izbach tak jest, ale tam tak było. W każdym razie ten dyrektor, wymyślił jeszcze modlitwę którą sam osobiście czytał przez głośnik. Nie wiem czy był w tej kwestii profesjonalistą, ale w każdym bądź razie sam ją czytał. W tej modlitwie było powiedziane o tym, że w każdym momencie swojego życia człowiek ma wszelkie dane potrzebne do tego, aby być szczęśliwym. I ja sobie wtedy pomyślałem, że nawet jak wychodzisz z izby wytrzeźwień w Przemyślu, to też masz wszystko co potrzebne, aby być człowiekiem szczęśliwym. To jest punkt dojścia. Nawet w tak parszywych okolicznościach możesz dojść do wniosku, że wszystko się zgadza, a jeśli coś mi nie odpowiada, możesz próbować to zmienić. To jest niezwykle ważne.
Moja praca z ludźmi polega na tym, że w zasadzie przesłanie jest proste, w życiu można zmienić wiele i to jest do zrobienia. Ponieważ ludzie w jakimiś olbrzymim kłopocie nie widzą drogi wyjścia. I ja po prostu mówię o tym, że ona jest. I to jest dość prosta historia. Patrz na mnie i słuchaj mnie, bo ja jestem przykładem. Nie jestem kimś wybitnym, a jest to możliwe. Ja jestem po drugiej stronie.
Co Ci daje to, że pracujesz z ludźmi?
Uważam, że to jest jeden z moich obowiązków. Jeżeli poznałem dno i znam drogę wyjścia, to mam obowiązek ludziom o tym powiedzieć. Ja wiem jakie to było straszne życie ale przede wszystkim wiem, że to można zmienić, więc to jest po prostu niebywała szansa. Zdaję sobie sprawę, że mało kto w to wierzy.
Jestem wdzięczny mojemu terapeucie, za to, że mnie wstawił na tę drogę. Miałem poczucie, że jestem mu coś dłużny i pierwsze co, to pomyślałem, że mu dam pieniądze, ale doszedłem do wniosku, że to będzie słabe. Później pojąłem, że to nie polega na tym, że ja terapeucie za to zapłacę tylko ten dług, który mam, będę spłacał przy różnych okazjach. I robię to, pracując, rozmawiając z alkoholikami, młodzieżą i przy rozmowach prywatnych. To jest jak niesienie dalej dobrej nowiny. Mało tego, to są fakty, ja już coś na ten temat wiem.
Jak patrzę na Ciebie i słucham, teraz podczas wywiadu, w filmie, czy w muzyce, to to, co mnie uderza to Twój wewnętrzny spokój. Skąd on się bierze?
Ludzie właśnie, kurwa, mówią mi, że ja mam wewnętrzny spokój. Nie wiem, pojęcia nie mam. Może dlatego, że coś tam wiem. Zauważyłem, że co do wielu trudnych spraw w tej chwili mam jasność. Wiele lat swojego życia żyłem jakby we mgle, miałem przypuszczenia różne, takie macanie różnych problemów. W tej chwili mam takie poczucie, że już wiem. Może zaczynam być już starcem, ale jest parę spraw co do których, już nie mam wątpliwości. Kiedyś się bałem tego, że już nie mam wątpliwości, że ze mną coś jest nie tak, ale to nie to. Pewne sprawy są już oczywiste. Dzięki temu mogę o tym mówić z całą mocą, że jest tak a nie inaczej. Ludziom którzy gdzieś w sobie się kolebią, ja mówię, że jest tak a nie inaczej. Daję pewność, że inaczej nie będzie.
To są pewne konsekwencje tego, że jesteś długo na jakiejś drodze. Na przykład, przyjeżdżam do filmu dużego historycznego, gdzie są setki statystów i asystentów, wielka ekipa. To nie wpadam w panikę, co ja mam tu robić, chwilę popatrzę co się dzieje i wiem do kogo się zwrócić. Umiem rozpoznać ten teren i w zasadzie nie deprymuje mnie to, że są setki ludzi, bo ja wiem jaka jest moja rola w tym wszystkim i to nie jest dla mnie jakąś tajemnicą.
Co jest dla Ciebie ważne w życiu?
Odkryłem taką rzecz, która jest dla mnie niezwykle pociągająca. Był taki hiszpański prałat Josemaria Escriva. To jest gość który jest świętym w tej chwili. On założył Opus Dei. To jest taka ciekawa organizacja kościelna, niezwykle powiedziałbym, wymagająca.
Escriva zostawił po sobie kilka książek, w których zawarte są aforyzmy na temat rozwoju duchowego. To są aforyzmy, które dotyczą rozwoju duchowego chrześcijanina, ale ja widzę w tym, że to dotyczy wszystkich religii i każdego systemu wartości. Jeden z tych aforyzmów mówi o tym, że punktem dojścia człowieka jest szarzeć i niknąć w tłumie. To znaczy, że nie się pchasz do przodu do pierwszego rzędu, żeby mnie wszyscy dobrze widzieli, tylko wycofujesz się do tyłu i znikasz w tłumie. To znaczy dla mnie, że nie zawracasz ludziom dupy swoimi problemami. Ludzie mają dość swoich problemów, a Ciebie w miarę wycofywania coraz bardziej stać na to, żeby ludzi nie absorbować swoimi problemami.
Tak jeszcze a propos niezawracania dupy, to kiedyś wszedłem do więzienia w Uhercach w Bieszczadach, bo tam miałem spotkanie na oddziale odwykowym. Upalny dzień. I tam był jakiś dym na bramce. Mojego kolegi nie chcieli przepuścić, bo jakoby czuć było od niego alkohol i szef straży się stawiał. W tym czasie młody więzień wychodził do pracy i zobaczył, że na bramce jest dym. On wtedy na środku tego wewnętrznego podwórka stanął i czekał, aż się sprawa wyjaśni. Stał tak z 15 minut, ale po prostu nieporuszony. Zastygł i spokojnie czekał. Ja po prostu z ogromnym zaciekawieniem się temu chłopakowi przyglądałem. Ani mu się spieszyło… Mógł przecież powiedzieć, że tam samochód już czeka, że ja tylko na sekundę wyjdę czy coś… Nie. Stał i czekał. Jak załatwili, wyszedł bezszelestnie. I tym mi zaimponował. Ja być może bym chodził w te i nazad, przebierał nogami bo się spieszę, czy coś. On nie. Ludzie mają jakąś sprawę, nie wiem jaką sprawę, ale na pewno jest to coś ważnego. Załatwią to sobie wyjdę. Nie to, że ja muszę być jak na dworcu w kolejce, „przepraszam ja tu mam odliczone pieniądze, ja tylko bilet chciałem”. Nie. Jak obserwowałem tego chłopaka to przypomniałem sobie o tym, co pisał Escriva. O tym, żeby ludziom nie zawracać dupy swoimi problemami i znikać z ich życia. Nie absorbować.
Gdzie w tym wszystkim ego człowieka?
Wycofując się zaczynasz doskonale się czuć, bo okazuje się, że ta magia pierwszego rzędu czy głównej roli i epizodu nie istnieje. Doskonale czujesz w piątym, szóstym rzędzie i nie ubywa Ci z tego powodu na poczuciu własnej wartości i godności. Dalej czujesz się doskonale, a w zasadzie czujesz się jeszcze lepiej stojąc z boku, aniżeli w pierwszym rzędzie. To jest po mojemu kozackie, kontemplować taką zasadę, żeby nie zawracać ludziom dupy.
Jesteś wybitnym aktorem drugoplanowym, w pracy też kierujesz się tą zasadą?
Tak się złożyło. Kiedyś uważałem, że to jest jakaś bieda w moim życiu, że gram wyłącznie role drugoplanowe. Ja to bardzo lubię, mało tego, ja już to umiem robić. Bo okazuje się, że to jest duża sztuka, jak masz mało czasu na ekranie, a coś chcesz przez to powiedzieć. Trzeba dobrze nakombinować, żeby to zmieścić. Nie żeby żądać więcej czasu, bo ja nigdy reżysera nie proszę aby dał mi więcej czasu.
Zresztą ze Smarzowskim tak jest, że on mówi: „Masz pięć sekund. Sekundę z przodu, sekundę z tyłu wytnę, czyli masz trzy. Albo zmieścisz, albo wszystko wytnę.” Trochę jak w życiu. Krótka piłka. Albo się uda zrobić w tym czasie coś ważnego, albo nie. Jak dla mnie to jest wyzwanie, tak kondensować i tak zrobić.
Jak jadę do roboty, to staram się zrobić dobrze, to za co mi płacą, a z drugiej strony staram się unikać dodatkowego bicia piany, co jest częste u aktorów. Biorą udział w jakimś filmie i dodatkowym gadaniem starają się nadać dodatkową rangę temu przedsięwzięciu, że to jest jakieś tam niezwykłe. A to jest robota jak robota. To jest prosta rzecz. Jest zadanie do wykonania i po prostu znikam. Ja to bardzo lubię. Wpadam na chwilę do show-biznesu, robię swoje, zarabiam niezłe pieniądze i znikam z tego towarzystwa. Żyję w innym świecie. To jest eleganckie w mojej ocenie. Nie męczę się.
Jakie masz cele na przyszłość?
Chłopie nie wiem. Moim celem to jest wychować dzieci, żeby wyszły z domu zdrowe psychicznie i założyły rodzinę. To jest mój cel i myślę, że nie ma ważniejszej rzeczy dla której jestem na świecie. Lubię swoją pracę, chcę pracować jak najdłużej się da.
Czym dla Ciebie jest muzyka? Co Ci ona daje?
Z graniem na ulicy to jest wyraz mojej wolności. Jak chcę grać na ulicy, to po prostu podjeżdżam, wyciągam gitarę i piecyk z bagażnika i gram. Nie pytam nikogo o pozwolenie, gram bo mi się chce, nie mam co z wolnym wieczorem zrobić. Nikt nie ma obowiązku mnie słuchać. Chcą to chcą. Jakby nie chcieli i bardzo by im to przeszkadzało, to pewnie bym nie wychodził.
Muzyka jest piękną sferą doznań, i jak człowiek się w to wgłębi, to to jest piękny sposób spędzania czasu. To jest mówienie o emocjach. Okazuje się, że wcale nie jest istotne, aby rozumieć tekst piosenki. Można słuchać piosenki, której tekstu nie rozumiesz, a to i tak jest pełne treści. Często przekaz jest wyłącznie emocjonalny, można by czasem zaśpiewać coś „tralala” i wyszło by na to samo.
A czy to coś daje,… ja chcę mówić o ważnych rzeczach, we wszystkim co robię. Jestem leniwy i zajmowanie się głupotami mnie nudzi. Chcę zajmować się rzeczami istotnymi, ponieważ inaczej jest to strata czasu. Ja nie lubię tracić czasu. Chcę aby to co robię miało sens, nawet proste rzeczy.
Co to jest sukces?
Sukces to jest satysfakcja. Jeśli masz satysfakcję z tego co robisz, to osiągnąłeś sukces. Choć niekoniecznie reszta świata się z tym zgodzi. Człowiek, który na przykład podróżuje z plecakiem i pozornie nic nie ma, ma poczucie sukcesu w życiu, a wielu spojrzy na niego i powie jaki biedny człowiek. Kiedyś sam podróżowałem autostopem i teraz często zabieram ludzi z drogi, bo często zdarza się okazja, żeby pogadać. Czasem, powiedziałbym, skrupulatnie przesłuchuję autostopowiczów jeśli oczywiście chcą gadać. Raczej chcą. To jest ciekawe dla mnie.To jest raptem moment, a wchodzę w świat innego człowieka.
Gdybyś miał teraz dać taki swój krótki przekaz ludziom, którzy aktualnie szukają swojego szczęścia i sukcesu, to co by to było?
Niech szukają dalej… (śmiech). Przede wszystkim tego się nie szuka. Trzeba zapomnieć o tym, że tego trzeba szukać, bo to jest. To jest ogromna tajemnica, bo trudno uwierzyć, że może to być prawda. To cały czas jest z Tobą i tylko należy to sobie uświadomić. Mało tego. Ludzie którzy mają jakiś ogromny kłopot w życiu, są tego najbliżej. Ten ogromny kłopot to jest dla nich szansa, żeby szybko zrozumieć, że wszystko gra.
Zaczynają się dziać cuda, kiedy przyjmiesz do wiadomości swoją „biedę” i przestaniesz udawać, że tego czy tamtego nie ma. Mało tego. Można to polubić. Swój kłopot, swoją trudną sytuację. Należy uświadomić sobie na jakiej podstawie sądziłem, że może być inaczej i jakie miałem prawo aby zaplanować swoje życie, że ono będzie bez kłopotów. Nie da się zaplanować rano dnia i tego jak się on skończy, bo zawsze jest inaczej. A co dopiero mówić o planowaniu życia. Dać sobie prawo do tego, że wiele ciekawych rzeczy się wydarzy o których pojęcia rano nie mam. Dać sobie taką łatwość w przyjmowaniu.
Dla mnie było ciekawe, że planowałem i starałem się wykonać plan zadań różnych. Nie dawałem sobie możliwości, że to się może inaczej potoczyć. Ja zaplanowałem, a akurat tam gdzie miało być otwarte jest zamknięte i że to pójdzie inaczej. Więc po prostu nie wkurzać się, że jest zamknięte tylko źle, że ja sobie zaplanowałem że będzie otwarte, a to wszystko będzie inaczej. Po prostu wejść w tą inna ścieżkę. Lekko przyjmować to, że nie jest tak jak sobie wymyśliłem. Znaleźć w sobie tę lekkość.
Ja cały czas sobie powtarzam : Acha! Ja sobie coś wymyśliłem… a jest inaczej. Więc idę dalej, wchodzę w to, bo jest inaczej. Nie ma co oczekiwać. Ludziom sukcesu tak się wydaje, że kurwa zaplanują, wykonają i będzie git.
Kim jest człowiek sukcesu według Ciebie?
Człowiek sukcesu to jest człowiek, który na jakiejś giełdzie osiągnął sukces. Znaczy, że zdaniem innych i w sondażach wypada bardzo dobrze. Ma np. sukces zawodowy, prestiż, pieniądze. A to kompletnie nie o to chodzi. Dla mnie ciekawym terenem penetracji jest to, aby uniknąć stawiania się na jakiejkolwiek giełdzie. Że ta liga, w której ja startuję, jest jedyna w swoim rodzaju i tego się nie da przypasować w żaden sposób do innych lig. Idąc dalej, tyle lig ile ludzi. Startując w nieswojej lidze, to jest męczące i strata czasu. Usiłujesz wtedy spełnić czyjeś oczekiwania, a mnie się nie chce niczyich oczekiwań spełniać.
Dziękuję Ci serdecznie za poświęcony czas.
Dziękuję
Koniec
© Piotr Borwin. Wszelkie prawa zastrzeżone.