Tomek pochodził z ubogiej rodziny. Był wychowywany w ciągłym niedostatku i braku pieniędzy. Nie jeździł na szkolne wycieczki, nie szedł na colę z kolegami po szkole, ani do salonu gier, bo nie dostał na to pieniędzy. W szkole były dzieci z różnych rodzin. Bardziej zamożnych i mniej. Dzieci bardziej zamożnych rodziców, wychodziły na colę, gry w salonie i jeździły na wycieczki. Tomek tylko słuchał jak było na nich fajnie. Nie miał wspólnych doświadczeń, więc nie miał bliskich relacji. Czuł się pominięty i odtrącony. Może, gdyby miał piłkę (kto ma piłkę ten ma kolegów), ale on nie miał nawet piłki…
Zosia od dzieciństwa musiała być grzeczna. Siedziała cicho na spotkaniach z rodziną. Nie zakładała trampek do kościoła, bo dziewczynce „nie wypada”. Dobrze się uczyła, żeby w przyszłości ktoś chciał ją zatrudnić. Ubierała się czysto i „schludnie”, aby inni zechcieli ją lubić. Zawsze grzecznie pytała o pozwolenie, aby móc coś zrobić. Rodzice byli zachwyceni. Nie mogli się nachwalić Zosi przed rodziną. Zgodnie orzekli, że dobrze wychowali swoją córkę.
Tomek nauczył się, że bardzo ważne (o ile nie najważniejsze) w życiu są pieniądze. Ci, co je mają, mają życie „jak w Madrycie”. Mają znajomych, kontakty, jeżdżą na wakacje, mają hulajnogi, rowery, samochody, kumpli, przyjaciół i dziewczyny. A jak już się ma naprawdę dużo pieniędzy, to już w ogóle. Możesz wszystko. No ale żeby mieć naprawdę dużo pieniędzy, to już trzeba kraść. Tak jak Ci z rządu i prywaciarze. „Jak będziesz się dobrze uczył synku to na pewno Ci się uda i też będziesz bogaty…”
Zosia nauczyła się, że trzeba pytać o zgodę. Że aby być akceptowanym, lubianym, a nawet kochanym, należy spełniać oczekiwania innych i postępować według z góry ustalonych zasad. Wie co jest dobre a co złe, bo dowiedziała się tego od rodziców, w szkole i w kościele. Wie też, że dopasowując się, będąc grzecznym i posłusznym można wiele osiągnąć.
Tomek dziś jest po trzydziestce. Doświadczył zarabiania dużych pieniędzy, ale nie wiele z nich zdołał utrzymać, bo być może miał pęd do zarabiania, ale nie zdołał nauczyć się jeszcze jak pieniędzmi zarządzać. Więc dalej za nimi goni. „Wszystko kręci się wokół pieniądza” – mówi często i z olbrzymią pewnością, bo nie dość, że mówił tak jego ojciec i dziadek to jeszcze świat daje mu masę potwierdzeń dla tego przekonania (Polityka, Biznes, Social Media – tam przecież jest to wszystko). Zawsze jest ktoś, kto ma więcej, a więc Tomek nieprzerwanie pracuje, aby to „więcej” zdobyć.
Zosia ma dziś 34 lata. Ma męża i dwójkę dzieci. Pracuje w dużej korporacji. Stara się być idealną matką, idealną żoną i idealną pracownicą. Idealna matka wybiera dzieci zamiast siebie. Idealna żona dba o męża. Idealna pracownica wypełnia skrupulatnie wszystkie polecenia przełożonego. Odprowadza dzieci do szkoły, jedzie do pracy, pracuje, jedzie na zakupy, odbiera dzieci, robi obiad, zajmuje się dziećmi, rozmawia z mężem o jego problemach i pomysłach, kładzie dzieci spać… Bycie idealną to kawał ciężkiej roboty, no ale „tak trzeba…” „Tak już jest…”
Nie ma winnych. Są tylko ofiary ofiar.
Wzorce, w jakich wzrastaliśmy nie są winą naszych rodziców. Nie są też winą kogokolwiek, ani w ogóle winą samą w sobie. Szukając tych rzekomych winnych szybko skończyłoby nam się drzewo genealogiczne. Rodzice przecież za swoje wychowanie mogliby obwinić swoich rodziców, Ci swoich itd. Suma tych wzorców wychowania kolejnych pokoleń to właśnie coś, co dawne kultury, skoncentrowane jeszcze wokół praktyk szamanizmu, nazywały właśnie „mądrością przodków”. Suma doświadczeń i niekończąca się opowieść rodu. A współczesne, zwłaszcza zachodnie społeczeństwo, skoncentrowane wokół walki o jedyną słuszną rację , zachowuje się tak jakby po nim miało już nic nie być, jakby miał to być ostateczny i jedyny słuszny fragment tej opowieści. Tymczasem to jeden z wielu rozdziałów. Być może nieskończenie wielu.
Ma to odzwierciedlenie we współczesnych decyzjach ekonomicznych, tym jak traktujemy planetę i środowisko, polityce, gospodarce itp. Zachowujemy się tak jakby zawsze miało być tak jak jest a wszystko już zostało ustalone, odkryte i powiedziane… Ale o tym może innym razem…
Teraz chcę Ci opowiedzieć o archetypach. Archetyp to prawzorzec. Uniwersalna opowieść, jaką najczęściej nieświadomie snuje każdy z nas, a której my sami jesteśmy bohaterami. Pojęcie archetypu wprowadził, jako pierwszy psychoanalityk Carl Gustaw Jung.
Upraszczając. Gdy dziecko przychodzi na świat i zaczyna go poznawać, dowiaduje się, że praktycznie wszystkie zasady są już w nim ustalone. To, jakie są to zasady, zależy od tego, jakie normy kulturowe przyjęli jego rodzice. Świat, w którym pojawia się dziecko, ma dla niego wszystkie odpowiedzi: Co jest dobre? Co jest złe? Kiedy się bawić a kiedy pracować? W co wierzyć? Co powinien mężczyzna a co kobieta? Co jest ważne w życiu? Co wypada chłopcom, a co dziewczynkom? Wszystkie karty rozdane. Wszystkie role przydzielone.
Niezaspokojone potrzeby oraz wrodzone i naturalne skłonności, niemieszczące się formule zaproponowanej przez otaczający świat, zostają nazwane złymi, głupimi, nierozsądnymi, grzesznymi, tym co „nie należy” i „nie wypada” a często też odrażającymi, zepsutymi, diabelskimi i szatańskimi. Ostatecznie zostają wyparte, odrzucone i zepchnięte do tzw. cienia.
W efekcie, w tak poukładanym świecie, każde wyzwanie życiowe ma swojego winnego (władzę, zły los, sąsiada, innowiercę, spisek bogaczy itp.) i swojego wybawcę ( wszechmogącego boga, rycerza, litościwego bliźniego, człowieka o dobrym sercu). A skoro jest oprawca i jest wybawiciel to musi też… ofiara. A jest nią sam zainteresowany. Klasyczny trójkąt dramatyczny.
Taką układankę świata, chętnie wspiera władza, kościół i inni reprezentanci powyższego systemu, a w codziennym życiu także niejeden nauczyciel i szef. Wszyscy oni wchodzą zarówno w role oprawców jak i wybawicieli, gdyż w tak poukładanym systemie to i tak lepsze od bycia ofiarą. A bez ofiar przecież nie istnieją a ich role nie mają prawa bytu.
Trudno, aby człowiek świadomie rozpoczynając grę o tak ustalonych zasadach, zdobywał inne niż przewidziane przez te zasady doświadczenia. Samospełniająca się przepowiednia. Ostatecznie prowadzi to poczucia nieomylności w kwestii reguł rządzących światem i życiem. „Światem rządzi pieniądz” „Z nimi nie wygrasz” Jak świat światem tak już było jest i będzie” „Jak trwoga to do Boga…”
Nieomylny człowiek staje się chorym na wszechwiedzę rodzicem własnych dzieci. Traci szansę na zainicjowanie ich do życia w samodzielnej dorosłości, gdyż wszechwiedzący rodzic i jego wszechwiedza są wiecznie potrzebne („Co ty zrobisz, kiedy mnie zabraknie…”)
Wszechwiedzący rodzic może być wyłącznie protektorem, strażnikiem i obrońcą. Nie inicjatorem. Protektor potrzebuje podopiecznego, aby móc istnieć w swej roli. Potrzebuje przekazywać mu swoją mądrość i wiedzę by go chronić. Czyni go zależnym od niego nawet po własnej śmierci, gdyż tracąc dostęp do wiedzy, podopieczny staje się bezwartościowy, a jego opowieść zacina się w tym miejscu. Inicjator natomiast, po przygotowaniu puszcza go w świat i pozwala opowiedzieć własny rozdział historii.
Rola protektora nigdy się nie kończy, przyjmując ją człowiek odbiera sobie możliwość spełnienia. Rola inicjatora, kończy w momencie inicjacji. Zarówno inicjator, jak i inicjowany dają sobie szanse na dalszy ciąg własnych opowieści.
Więcej o trójkącie dramatycznym przeczytasz tutaj:
Wróćmy do Tomka i Zosi.
Zarówno Tomek jak i Zosia wzrośli w przekonaniu o istnieniu pewnej tajemniczej i niedookreślonej grupy o nazwie „oni”. Oni to ludzie, którzy decydują o kwestiach, o których zarówno Zosia jak i Tomek twierdzą, że decydować nie mogą. Oni decydują, co wypada. Oni decydują, co powinieneś i musisz. Oni decydują, co robisz w życiu i jakie ma to ramy. Oni decydują ile zarabiasz i na co możesz wydać zarobione pieniądze. Oni odpowiadają za Twoje porażki i cierpienia. Jeśli miałeś szczęście, to pewnie jacyś „Oni” Cię od czegoś wybawili. Oni to oprawcy i wybawiciele.
Zarówno Tomek jak i Zosia, tworząc owych „Onych”, oddali im z automatu część władzy nad sobą. Sformatowali relację ze światem z poziomu ofiary. W tej układance nie można inaczej. Tomek zabiegając o względy zamożniejszych kolegów w szkole, już na wstępie, kiedy definiował ich, jako lepszych i fajniejszych sam siebie stawiał na pozycji gorszego i mniej fajnego. Wspierał „fajność” innych swoją gorszością. Reszta, czyli zachowanie, komunikacja i postawa wobec nich, to było przystosowanie do tak zdefiniowanej sytuacji. Zosia robiła to samo dostosowując się do wymogów innych. Stali się potwierdzeniem schematu własnych rodziców. Znaleźli swoje miejsce w tej układance. „Tak już przecież jest…”
Grzeczna dziewczynka, Potulna, Sierotka Marysia, Dziewczynka z zapałkami, Dobrze wychowana, a także Paź królowej, Głodny chłopiec, Piotruś Pan, Jaś, Dedal i Mały Książę. To dziecięce uniwersalne wzorce w literaturze, filmie i mitach. Postawa ofiary, zabiedzonego, potulnego i grzecznego dziecka, zapewnia mu uwagę otoczenia. Rodzic pogłaszcze, użali się, przytuli i zrobi „oj oj”. W taki sposób dziecko zdobywa uwagę otaczającego świata, zdobywa nagrody i pożywienie… Ale czy tylko dziecko?
W ujęciu mentalnym tak, tylko dziecko. Inaczej jednak sprawa ma się w ujęciu biologicznym. Niezdolny do inicjacji wszechwiedzący rodzic wypuszcza w świat biologicznie dorosłego człowieka, wciąż opowiadającego dziecięcy archetyp. Wiecznie poszukującego protektorów i wybawicieli we wszystkich relacjach (od związków po relacje w pracy), bo tylko tak może się spełnić w jedynej roli jaką zna w tym świecie – w roli ofiary… Taki niezainicjowany dorosły zabiega o uwagę, akceptację i zgodę innych za pomocą tych samych, znanych z dzieciństwa metod. Dostosowując się do norm, odgrywając rolę biedniejszego, słabszej czy poturbowanego przez przeszłość. Źródłem takiej narracji może być niedostatek finansowy w dzieciństwie, pochodzenie z niewielkiej miejscowości, traumatycznie doświadczenia czy wyuczone posłuszeństwo i potulność wobec norm i zasad przyjętych w społeczeństwie – słowem wszystko co wprowadza i ugruntowuje na początku życia nierównowagę pomiędzy dziecko i świat.
W rdzennych kulturach rytuał inicjacyjny był fundamentem plemiennego życia. Czasem było to pierwsze samodzielne polowanie, czasem ceremonia i rytualny taniec, czasem obrzezanie. Niezależnie od naszej współczesnej oceny humanitaryzmu tych rytuałów, dawały one inicjowanemu jednoznaczną informację, że tego dnia narodził się dorosły. Mężczyzna i kobieta. Nie chłopiec i dziewczynka. Jeśli biologiczni rodzice nie byli zdolni do zainicjowania dziecka do dorosłości, rolę tę przejmowało plemię.
Dziś obserwujemy sytuację, w której często całe plemię jest niezdolne do zainicjowania dziecka do dorosłości. Obserwujemy to na poziomie całych rodzin i społeczności, religijnym a także na poziomie narodowym. Wszędzie posłuchamy opowieści o winnych i odpowiedzialnych za krzywdy – od sąsiada i prywaciarza, poprzez ludzi o innych przekonaniach i poglądach, wrogich ideologiach, na innych narodach i doświadczeniach historycznych kończąc. Uleczenie wymaga przełamania tego schematu na wszystkich tych poziomach. Redefiniowania własnej tożsamości i poddania pod wątpliwość dotychczasowych przekonań.
Ale co do tego wszystkiego ma sierotka Marysia i Jaś (ten z Jasia i Małgosi)?
Otóż i Tomek i Zosia opowiadają swoim życiem właśnie te uniwersalne opowieści. Tomek jest wiecznie nienasyconym Jasiem, biednym i głodnym chłopcem próbującym nadrobić braki dzieciństwa. Zosia zaś jest potulną sierotką Marysią, wiecznie czekającą na zgodę męża, teściowej szefa i całego świata.
Ale nie tyczy się to wyłącznie Zosi i Tomka. Dziewczęce i chłopięce archetypy są w każdym z nas i każdy z nas musi z nimi pracować, aby móc wieść szczęśliwe życie w dojrzałości.
Jak to zrobić?
1. Nie wypieraj wewnętrznego dziecka. Zaakceptuj je.
Głodne i niezaspokojone dziecko będzie coraz mocniej i głośniej dawało o sobie znać. Wie o tym każdy rodzic. Urażona „duma”, zabieganie otoczenia o uwagę, obnoszenie się przedmiotami materialnymi i licytowanie własnych traum to tylko niektóre z objawów tego stanu.
Zaspokojenie potrzeb wewnętrznej sierotki Marysi czy Jasia to nic innego jak poświęcenie mu uwagi poprzez wysłuchanie go, zapewnienie o bezpieczeństwie i pobawienie się z nim – poprzez powrót do młodzieńczych pasji i zabaw (swoją drogą to niewyczerpywalne źródło energii sprawczej i życiowej – to dlatego tak często słyszymy w mass mediach odwołania do wewnętrznego dziecka.
2. Zdefiniuj swój osobisty dorosły wzorzec.
Ochraniać, bawić się i zaspokajać potrzeby dziecka może wyłącznie dorosły. Protektor i Wybawca to też dorośli. Tylko, że dotąd byli to inni. Nie wpuszczaj obcych do swojego dziecięcego pokoju. Nikt za Ciebie tego nie zrobi. Zdefiniuj swój archetyp dorosłego. Król, Królowa, Wojownik, Wojowniczka, Szaman, Mag, Kapłanka – to uniwersalne archetypy – Ty możesz zdefiniować swój – masz z czego czerpać. Ludzka opowieść jest bardzo długa. Trzymając się uparcie i nieświadomie aktualnych kulturowych wzorców i traktując je jako prawdę absolutną, odbierasz sobie dostęp do wcześniejszych fragmentów opowieści.
3. Przejdź inicjację do dorosłości.
Nie oznacza to, że musisz zmuszać do tego teraz własnych rodziców. Nie jest Twoją rolą ich uświadamiać i zmieniać. To ich droga. Możesz zrobić to sam. Spójrz za siebie. Na własne doświadczenia, na wyzwania, przez które przeszedłeś, sukcesy oraz małe i duże osiągnięcia. Zrobiłeś to wszystko. Przetrwałeś/Przetrwałaś. Jesteś dzieckiem, które los wysłał daleko od wioski, do ciemnego lasu, gdzie czyhały na nie wszelkie niebezpieczeństwa tego świata. Ale wróciłeś/wróciłaś! Bogatszy o to wszystko. Dorosły/ Dorosła. To co musisz zrobić, to spojrzeć z dystansu na swoje życie. Na całą dotychczasową drogę. I dać sobie prawo do powrotu. Spisz sobie to wszystko na ozdobnym papierze. Zrób sobie swoją własną ceremonię inicjacyjną. Zatańcz, ubierz się specjalnie, wręcz nagrodę. Na koniec powiedz: Wróciłam/Wróciłem. Przetrwałem. Jestem dorosła/ dorosły. Dziękuję.
4. Przyjmij wiedzę i wychowanie jakie otrzymałeś od rodziców z wdzięcznością.
Niezależnie od tego jak postrzegasz dziś wzorce, jakie otrzymałeś od rodziców, zostały Ci one przekazane z dobrą intencją i miały przygotować Cię do życia w tym świecie, tak jak je oni postrzegali. Gdyby nie elementarne bezpieczeństwo i umiejętności, jakie otrzymałeś od swoich opiekunów, nie dotarł byś aż tutaj. Zrobili to najlepiej jak potrafili. Przyjmij to z wdzięcznością. Zachowaj to, co wciąż Ci służy.
5. Zintegruj wewnętrzne dziecko i dorosłego w nowym świecie.
To że stałeś się dorosły, nie znaczy że wewnętrzne dziecko przestało istnieć. Dalej jest częścią Ciebie i ma wciąż te same potrzeby. Ma jednak protektora i wybawiciela na wyłączność. Nie musi o to zabiegać. Te funkcje spełnia teraz Twój dorosły. Dorosły, który rozumie te potrzeby i poświęca im czas.
Mamo tak bardzo Cię kocham
Lecz teraz siebie kocham bardziej
Gdy siebie w sobie rozkocham
To zrobi się we mnie jaśniej
Zły gest twój lub mina ponura
Łamała mnie jak wiatr łamie drzewo
Wiedz zatem mamo kochana
że wtedy waliło się niebo
Robiłem co tylko na świecie
Możliwe byś była szczęśliwa
Bym nigdy ciebie nie zawiódł
Byś tylko na mnie patrzyła
Dziś ruszam w drogę daleką
Nie będzie Cię przy mnie mamo
Ruszam w drogę z kobietą
Co kochać przysięgła tak samo
~Autor nieznany
O mnie
Nazywam się Piotr Borwin. Urodziłem się w Łodzi. Pracuję jako coach kariery i relacji. Z pasją podchodzę do etnografii, antropologii i wszelkich nauk o człowieku. W mojej pracy skupiam się na pracy z relacjami (głownie dialogu międzypokoleniowym), świadomym wyborze drogi życiowej i zawodowej, wolności oraz oswobadzaniu człowieka z narracji innych. Jestem autorem książki o budowaniu świadomej kariery „Weź sobie tę pracę”. Piszę teksty traktujące o wolności od narzuconych człowiekowi schematów w naszej kulturze, relacji z naturą i zachęcające do żywego przeżywania swojego życia na każdym poziomie.